Medycznego wykształcenia nie mam, ale czytać umiem...


Andrzej Iwaniuk

niedziela, 21 listopada 2010

Cała ("czy to cała") prawda o polskiej transplantologii?

Tylko nerki się nie marnują...

"Na początku roku miałem zdrową wątrobę od młodej osoby. Nikt w Polsce jej nie chciał, więc przylecieli Niemcy lub Austriacy, dokładnie nie pamiętam. Pobrali i zapytali, czy w Polsce wątrób się nie przeszczepia. Było mi wstyd - mówi dr Zbigniew Sycz, anestezjolog i koordynator donacyjny ze Szpitala Wojskowego we Wrocławiu"
 
"Zdarzało się, że miał pan dawcę, rodzina zgodziła się na pobranie narządów, a żaden szpital nie chciał ich przyjąć?
- Nieraz. (...)
Najczęściej słyszę, że nie uda się zebrać zespołu, który mógłby po narząd przyjechać. (...)
We Włoszech jest np. policyjne lamborghini z lodówką do przewozu narządów. Może pędzić z prędkością ponad 250 km na godz.(...)
A u nas większość chirurgów transplantacyjnych mówi tak: "Jest godz. 13, orzeczenie śmierci mózgu będzie o 18, to przyjedziemy jutro o 10 rano". Gdy mówię: "Nie, pobranie ma być dzisiaj w nocy, bo najważniejszym czynnikiem jest czas", wycofują się. I narząd idzie, brzydko mówiąc, do piachu."
 
Zapraszam do źródła:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz