Medycznego wykształcenia nie mam, ale czytać umiem...


Andrzej Iwaniuk

wtorek, 3 grudnia 2013

Tak się szprycuje mięso chemią



Niby o tym wiemy, niby tego jesteśmy świadomi, ale... warto znać konkrety...

Źródło: http://pieniadze.fakt.pl/Tak-sie-szprycuje-mieso-chemia,artykuly,210356,1.html

To scena jak z filmu grozy, ale dzieje się naprawdę! Pracownik zakładu mięsnego wkłada niewielki kawałek szynki do specjalnej maszyny. Po chwili dziesiątki igieł pompują w tę wędlinę fosforany, rakotwórcze substancje konserwujące i wzmacniacze smaków. Efekt? Z ważącej kilogram szynki wychodzi kawałek o wadze dwukrotnie większej – by producent zarobił krocie! Takie napompowane chemią mięso trafia potem do sklepów. A my to kupujemy i się trujemy! Co gorsza, to wszystko jest legalne...

– Już pod koniec lat 90. w naszym zakładzie zamontowano tak zwaną nastrzykiwarkę – zdradza nam pracownik zakładu mięsnego w północno-wschodniej Polsce – To jest maszyna co w mięso wbija setki igieł, z których płynie chemiczna substancja. Mięso dosłownie puchnie w oczach i co dziwne nic z niego później nie wycieka! – opowiada nam pracownik.


I dodaje, że takie „powiększanie” mięsa to codzienność w dużych zakładach. – Proceder jest w pełni legalny, bo nie obowiązują żadne normy w tym zakresie – podkreśla nasz informator. Nie ukrywa też, że po wprowadzeniu takich technologii zakłady mięsne stały się prawdziwymi fabrykami mięsa.

Kiedyś z tony mięsa robiło się około 700 kilogramów gotowego wyrobu, teraz można zrobić z tony ponad dwie tony, to czysty zysk bo woda i chemia jest tania. Prawdziwe eldorado zaczęło się po wejściu Polski do Unii Europejskiej, bo przestały obowiązywać wszelkie normy i receptury

– kontynuuje pracownik koncernu mięsnego.

Obecnie to zakład decyduje z czego będzie wyprodukowana wędlina, ile w niej będzie chemii i wody. Dla kontrolerów ważne jest tylko to żeby wszystko znalazło się na etykiecie – z reguły mało czytelnej dla konsumenta z jakimiś tajemniczymi kodami „E”.


Chemia dostarczana jest do przetwórni w beczkach i plastikowych pojemnikach.
– To się miesza z wodą i za pośrednictwem nastrzykiwarek szprycuje wędliny. W ten sposób mięso powiększa swoją objętość dwukrotnie – opisuje proces nasz informator.
Co gorsza takie chemiczne mięso nie idzie do wędzenia, a do malowania jak auta w lakierni! Zalewa się je tak zwanym preparatem dymu wędzarniczego.

– Jeżeli byłoby wędzone w wędzarni, to woda odparowałaby, a tak nie traci na wadze, po tym wszystko jest pakowane w folię i idzie do dystrybucji – kończy pracownik zakładu.

Co dalej? Zapakowane, najczęściej w folię mięso trafia do marketów. Co możemy zrobić, by ustrzec się przed chemiczną bombą mięsną? Specjaliści radzą dokładnie czytać etykiety i wystrzegać się tych wędlin, które w składzie mają dodatki ze znaczkiem „E”.

* * *
... a czy w ogóle jest produkt mięsny z opisem, ale "bez E w składzie"? On jest jak Yeti: mówi się o nim, ale nikt go nie widział :-|



3 komentarze:

  1. Od pięciu lat nie jemy z żoną wędlin wyprodukowanych w Polsce. Kupowaliśmy mięso i sami je przetwarzaliśmy na różne wyroby i przetwory. Od jakiegoś czasu zaobserwowaliśmy, że i mięso zeszło na psy. Myśleliśmy, że to przez jakość pasz dawanych zwierzętom do ich tuczenia, ale to co tu opisujesz to katastrofa. To jest haniebny czyn producentów i przetwórców mięsa. Sami też przekonaliśmy się przed Świętami. Kupiłem bardzo ładnie wyglądający kawałek szynki bez kości gdzieś tak ok. 2,5 kg. Zamarynowaliśmy to mięso tylko w soli i póżniej odwiesiliśmy do wysuszenia, chcieliśmy zrobić dobry kawałek naturalnej szynki ekologicznej. Po dwóch tygodniach schnięcia trzeba było spróbować nasz wyrób. Po odkrojeniu pierwszego plastra przetarłem oczy bo myślałem, że wlazło mi do mięsa robactwo. Nasza szynka wewnątrz wyglądała jak pumeks lub duża gąbka do kąpieli, tyle w niej było dziur. Z tego kawałka 2,5 kg po podsuszeniu zostało już 1,3 a po kolejnym tygodniu już tylko 850 gr. Za szynkę bez kości płaciliśmy 14,95 za kilogram czyli nasz wydatek ok. 40 zł. - to jest równowartość 10 euro. Często bywamy za granicą i tam za 12 euro to kupić można pierwszej klasy szynkę podsuszaną czy to włoską czy też hiszpańską a nawet szynki regionalne nie są o wiele droższe. Jak dalej żyć mięsożercom, wyjechać z kraju. Dlaczego nasi producenci zepsuli to co kiedyś w naszym kraju było największym skarbem i teraz to już niczym Świata nie zaskoczymy. Wóda też nie nadaję się do picia. Pozdrawiam wszystkich - życzę pomysłów. - wiktormax

    OdpowiedzUsuń
  2. Trzeba się przeżucać na mięso z kością takiego towaru zbytnio nie da się nastrzykać bo łamią się igły, ale pewnie po jakimś czasie i to obejdą.

    OdpowiedzUsuń