Medycznego wykształcenia nie mam, ale czytać umiem...


Andrzej Iwaniuk

niedziela, 26 grudnia 2010

Trucizna w paragonach - i nie tylko...

(...)


Trucizna w paragonach

Badania wykonane w ciągu ostatnich paru lat dowiodły, że substancja o nazwie bisfenol A, używana do produkcji tworzyw sztucznych, może być silnie toksyczna dla organizmu ludzkiego. Bisfenol A może być odpowiedzialny za zaburzenia hormonalne oraz rozwój nowotworów. Ta substancja od wielu lat jest składnikiem butelek dla niemowląt, kas fiskalnych, a nawet paragonów! Każdy kontakt z paragonem może być zatem szkodliwy. Szczególnie ostrożne powinny być kobiety w ciąży - bisfenol A powoduje najsilniejsze zmiany hormonalne w życiu płodowym.

Należy minimalizować wchłanianie przez nasz organizm tego związku chociażby poprzez - o ile nie zrezygnujemy z puszkowanych warzyw - nietrzymania produktów w otwartych puszkach, tylko przekładania do misek, przelewania do szklanych naczyń.

A najlepiej: unikajmy produktów z bisfenolem! Są one inentyfikowalne poprzez znaki widniejące obok.

W "The Times" napisano: Jeśli nie masz BPA w swoim organizmie, nie żyjesz w świecie współczesnym.

... niby żart, ale jakby z uśmiechem na kwaśnej minie :]

Więcej o bisfenolu A (BPA) --> http://badania.net/zatruwa-cie-bisfenol-a/

 

Antyperspiranty

Dyskusja na temat szkodliwości antyperspirantów nadal trwa. Badania wskazują, że sole glinu (aluminium) zawarte w antyperspirantach są szkodliwe i wywołują wiele podrażnień, m.in. kontaktowe zapalenie skóry. Pewne grupy naukowców twierdzą nawet, że wieloletnie stosowanie antyperspirantów może przyczynić się do rozwoju nowotworu! Sole glinu blokują ujścia gruczołów potowych, zabezpieczając przed wydzielaniem przykrego zapachu. Udowodniono, że te same związki w wysokich dawkach są silną neurotoksyną, która pokonuje barierę krew-mózg i tym samym uszkadza układ nerwowy. W badaniach toksykologicznych wykazano, że sole glinu uszkadzają DNA małp, myszy oraz psów.
(...)

Śmiercionośny tusz do rzęs    

Obecnie w wielu krajach nad bezpieczeństwem kosmetyków czuwa szereg instytucji. W przeszłości, gdy kosmetyki były nowością, wielu z nich nie testowano zbyt dokładnie. Dlatego też w 1933 roku doszło do wielu tragedii. Tusz do rzęs Lash Lure, zawierający szkodliwą substancję o nazwie para-fenylenodiamina, wywoływał silną reakcję alergiczną u wielu kobiet. Zmiany obejmowały gałki oczne, powieki oraz błonę śluzową oka. Kobiety skarżyły się na liczne pęcherze i ropnie. Niektóre z nich całkowicie straciły wzrok! W kilku przypadkach, zakażenie bakteryjne wywołane zmianami w obrębie oka doprowadziło do zgonu kobiet.

(...)

Biała śmierć

Użycie farb ołowiowych w Stanach Zjednoczonych zostało całkowicie zabronione w 1978 roku. Nadal jednak w wielu krajach wciąż stosuje się ten pigment! Dane z 2009 r. wskazują to, że nadal można je nabyć bez ograniczeń w Chinach, Singapurze i RPA. Największe niebezpieczeństwo wiąże się z farbą, która zaczyna schodzić z powierzchni – wówczas uwalniają się atomy ołowiu, które mogą dotrzeć do organizmu człowieka. Lepiej samemu nie zdzierać farby, lecz zgłosić się do profesjonalisty, który zrobi to w bezpieczny sposób.
(...)

* * *
źródło: http://odkrywcy.pl/gid,12833717,img,12833747,page,2,title,Smiertelne-trucizny-w-naszym-najblizszym-otoczeniu,galeriazdjecie.html?smg4sticaid=6b7d2

niedziela, 19 grudnia 2010

10 mitów o polskiej żywności

Polak razem z chlebem, wędlinami i nabiałem zjada w ciągu roku dwa kilogramy środków chemicznych, czyli trzy pudełka proszków do prania...

Mit 1. Polska żywność jest zdrowa i naturalna

Według utartej opinii największa przewaga rodzimej żywności nad jedzeniem z Wielkiej Brytanii czy Niemiec wynika z faktu, że polski rolnik jest zacofany, czyli gospodarzy na niewielkim skrawku ziemi i nie słyszał nigdy o nawozach sztucznych i opryskach. Tymczasem spośród prawie 2 mln polskich gospodarstw około 100 tys. większych (czyli co dwudzieste) dostarcza 80 proc. polskiej żywności. A te duże gospodarstwa stosują podobne metody hodowli i upraw co farmerzy z Zachodu, gdzie kurczak zamiast w pół roku dorasta na sterydach w półtora miesiąca, a na hektar ziemi rolnej sypie się 150 kg nawozów rocznie.

Koncentracja postępuje też w przetwórstwie żywności. Pięć największych firm mleczarskich kontroluje 30% rynku, a siedmiu największych przetwórców ryb – połowę rynku. Jeszcze bardziej skonsolidowane są rynki piwa, słodyczy czy mocnych alkoholi. I to właśnie duzi dostawcy, a nie małorolni chłopi, wykorzystujący do orki karmione owsem konie, zapełniają półki supermarketów.

Mit 2. Naturalne znaczy apetyczne

Sprzedażą rządzi marketing. Dlatego „naturalny” w reklamach odmieniany jest przez wszystkie przypadki. Klienci zapominają jednak, że nie wszystko, co naturalne, chcieliby zjeść. Joanna Wosińska z fundacji konsumenckiej Pro-Test, z którą robiliśmy zakupy w warszawskim markecie, szybko wyszukuje na półce taki produkt: jogurt Bakomy z serii Polskie Smaki. Pod wieczkiem obok mleka, cukru i wsadu truskawkowego kryją się barwniki jak najbardziej naturalne: betanina i koszenila. Pierwszy pochodzi z buraków ćwikłowych, a drugi z wysuszonych ciał i jaj mszyc, poza przemysłem spożywczym wykorzystywany m.in. w środkach do odstraszania mrówek. Ponadto w jogurcie jest naturalny zagęstnik: żelatyna wieprzowa. Te dodatki to standard w produkcji jogurtów, keczupów i soków. Nie są toksyczne, ale czy apetyczne?

! --> Pamiętajmy, że nasze prawo dopuszcza umieszczenie na etykiecie produktu napisu "Naturalny", gdy chociaż jeden jego składnik jest naturalny. Czyli robimy mix: do blenera wrzucamy butelkę pet, 1/2 litra przepału z silnika samochodu (oleju), dodajemy 1 liść mięty i śmiało możemy to polecać - nie łamiąc prawa - jako przeczyszczający produkt "naturalny" - przeczyści na pewno. A sedno przecież w tym, by produkt był "w 100% naturalny" - przypis a.i.

Mit 3. Ładne i okazałe znaczy zdrowe

Kupujemy oczami i producenci nauczyli się to wykorzystywać. W sklepie nikt się nie zastanawia, dlaczego pomidory są wielkie jak melony, idealnie okrągłe, nieskazitelnie czerwone i nie są podobne do tych z domowego ogródka. Ten idealny wygląd uzyskują na plantacjach, gdzie uprawia się je w cztery tygodnie na podłożu z wełny mineralnej z wykorzystaniem nowoczesnych technologii farmaceutycznych – sterydów przyspieszających nabieranie masy (wody) i antybiotyków chroniących przed chorobami. Nie wyglądają, nie pachną ani nie smakują jak pomidor. Uważajmy też na pieczarki: idealnie białe mogły zostać wybielone roztworem chloru. Z grubsza można przyjąć, że im produkt większy i piękniejszy, tym ma więcej dodatków chemicznych i substancji konserwujących. Dlatego znajomy sadownik z okolic Tarczyna ma w sadzie jabłkowym wydzielone miejsce, gdzie uprawia owoce dla rodziny. – Nie są tak okazałe jak na handel, ale przynajmniej zdrowe – mówi. Nie zgadza się na ujawnienie nazwy firmy z obawy przed reakcją hurtowych klientów.

Mit 4. Potrawy regionalne ostoją naturalnych metod produkcji

Na targu pod Gubałówką w centrum Zakopanego jest prawdopodobnie największy wybór oscypków na świecie. Niestety 70-80 proc. to podróbki. Prawdziwy oscypek wyrabia się z mleka owczego, ale taki ser kosztuje 30-40 zł za 1 kg. "Oscypek", w którym 30, 40, a nawet 90 proc. składników stanowi mleko krowie, jest o połowę tańszy. Zwłaszcza jeśli baca do produkcji użyje zagęszczaczy chemicznych. Tyle samo wspólnego z tradycyjną recepturą mają sery typu oscypek sprzedawane przez sieci handlowe. W podobny sposób obniża się koszty produkcji innych dań i produktów regionalnych: słynnej małopolskiej kiełbasy lisieckiej, podlaskiego sękacza czy trudno dostępnej śliwowicy łąckiej.

Mit 5. Unijne normy chronią przed żywnością złej jakości
Jest odwrotnie. Przed wstąpieniem do Unii nasze normy żywnościowe były znacznie surowsze niż wspólnotowe.
– Kiedyś mieliśmy inną filozofię i rzeczywistość – opowiada prof. Jan Ludwicki z Państwowego Zakładu Higieny. Jeśli dopuszczalna dawka konserwantu wynosiła od 10 do 50 jednostek, w Polsce zezwalano na 20, na Zachodzie na 50. – Szkoda, że po akcesji to my dostosowaliśmy się do unijnych standardów, a nie na odwrót – wzdycha prof. Ludwicki. W Unii nie ma na przykład przepisów regulujących jakość przetworów mięsnych, warzywnych, pieczywa i napojów bezalkoholowych. Można je faszerować konserwantami (E od 200 do 299), mimo że przynajmniej niektóre sprzyjają powstawaniu nowotworów. Z drugiej strony, wydłużają czas przydatności do spożycia i tym samym zapobiegają groźnym zatruciom. UE zmusiła polskich producentów do podniesienia standardów sanitarnych i bakteriologicznych. Nasza kiełbasa po wejściu do Unii jest więc bezpieczniejsza, ale bardziej naszprycowana chemią.

Mit 6. Lepiej kupować żywność na bazarze lub w małym sklepiku niż w supermarkecie

Niestety, właściciele osiedlowych sklepików i bazarowych straganów oraz sieci handlowe mają tych samych dostawców. W Polsce działa prawie 30 regionalnych hurtowych rynków spożywczych. – Wozimy towar zarówno na giełdę w Broniszach, jak i do sieci handlowych – mówi wspomniany sadownik z okolic Tarczyna. Między jabłkami, malinami czy kapustą z miejskiego bazaru, osiedlowego sklepiku czy dyskontu nie ma więc większej różnicy. Tylko u sprzedawców, którzy przykładają wagę do tego, czym handlują, jest szansa na kupienie sprawdzonej, smacznej żywności. Najlepiej jednak jej szukać bezpośrednio u właścicieli małych gospodarstw rolnych, którzy sprzedają niewielkie nadwyżki z domowej produkcji ziemniaków, jabłek, jaj czy drobiu.

Mit 7. Certyfikat gwarancją jakości

Znaczki jakościowe i certyfikaty są raczej elementem strategii marketingowej niż wyznacznikiem jakości. Jednym z najbardziej rozpoznawalnych certyfikatów jest zielony znaczek eko. Łatwo go uzyskać, za to trudno stracić. – Każdy, kto zadeklaruje, że chce produkować żywność w sposób naturalny, bez używania środków chemicznych, może ubiegać się o certyfikat ekologiczny – mówi Urszula Sołtysiak, dyrektor jednostki certyfikującej Agro Bio Test. Jednak ekożywność nie jest każdorazowo badana przed wprowadzeniem do sprzedaży; podstawą przyznania certyfikatu jest dokumentacja producenta. Co więcej, instytucje certyfikujące wydają zgody na używanie w produkcji ekologicznej nasion konwencjonalnych, gdzie bez ograniczeń stosowane były pestycydy i nawozy sztuczne. Być może dlatego, jak dowodzą regularne badania niemieckiej Fundacji Warentest, żywność eko wcale nie wypada lepiej w testach na zawartość szkodliwych substancji i bakterii niż żywność konwencjonalna.

Mit 8. Tańsze nie znaczy gorsze

Rzadko. Jedną z historyjek, jakie swoim klientom wciskają sieci handlowe, jest ta o pochodzeniu niskich cen. Cenę soku, czekolady czy lodów można jakoby zbić o kilkadziesiąt procent, jeśli producent wstawi towar do supermarketu. Wówczas nie ponosi wydatków na reklamę i atrakcyjne opakowanie. Stąd polędwica sopocka za 15 zł czy keczup za 99 groszy.

Tymczasem to, co sieci handlowe sprzedają po atrakcyjnych cenach, producenci nazywają żywnością analogową, która tylko z wyglądu przypomina oryginały. Kilka lat temu w brytyjskiej sieci Sainsbury’s można było kupić za parę pensów jogurt, w którym nie było ani kropli mleka. Jogurty owocowe bez owoców i kiełbasa prawie bezmięsna już są w Polsce dostępne.

W przemyśle wędliniarskim funkcjonuje pojęcie dodatniej i ujemnej wydajności. Masarnia produkująca wędliny według starych receptur z kilograma mięsa wyprodukuje 0,6-0,8 kg szynki albo polędwicy. To wydajność ujemna, która oznacza, że szynka w detalu musi kosztować przynajmniej o 20 proc. więcej niż koszt zakupu mięsa potrzebnego do produkcji, czyli ponad 30 zł. Jednak większość zakładów mięsnych stawia na wydajność dodatnią i z kilograma mięsa może wyprodukować nawet dwa kilogramy szynki albo pięć kilogramów parówek. W skrajnych sytuacjach producent analogu nie wędzi, tylko podsusza kiełbasę, a brązowy kolor nadaje barwnikiem w pomieszczeniu przypominającym lakiernię samochodową. Mieszance mięsnych odpadków i wody smak kiełbasy nadają aromaty, a atrakcyjny, różowawy kolor – fosforany, które można stosować prawie bez ograniczeń. Tak wyprodukowana kiełbasa analogowa kosztuje około 10 zł za kilogram.

Dlatego razem z wędlinami, chlebem i przetworzonymi warzywami czy słodyczami przeciętny Polak zjada co roku około 2 kg chemikaliów. To wagowy ekwiwalent trzech pudełek proszków do prania. Dlatego półki z najtańszą żywnością warto traktować jak dział chemiczny. Wbrew bowiem temu, co wciskają nam sieci handlowe i branża spożywcza, za produkt wysokiej wartości trzeba sporo zapłacić. Choć i tak nie zawsze wysoka cena jest gwarantem jakości.

Mit 9. Etykietka prawdę ci powie

Producenci żywności mają obowiązek umieszczać na opakowaniach wykaz składników użytych do produkcji, w tym substancji często uczulających, jak jaja, gluten czy orzechy. Z raportu UOKiK z grudnia 2009 r. i nadzorowanej przez ten urząd Inspekcji Handlowej wynika, że mniej więcej na co piątym opakowaniu można znaleźć nieprawdziwe informacje. Jogurt opisany z jednej strony opakowania jako waniliowy, a z drugiej owocowy, albo twaróg chudy, który jednocześnie jest twarogiem półtłustym, jeszcze można przeboleć. Ale ordynarnego oszukiwania w wykazie składników już nie. Weźmy pod lupę masło. Zgodnie z polską normą powinno zawierać przynajmniej 82 proc. tłuszczu pochodzącego z mleka i zero tłuszczy roślinnych. Tymczasem, jak twierdzi UOKiK, firma Lakpol International sprzedawała masło z 53-proc. udziałem roślinnych tłuszczów w składzie. Lepsi byli mleczarze z Mleczgalu, którzy wtopili w tzw. masło aż 84 proc. składników roślinnych.

Jeszcze większe pole do popisu mają producenci wędlin, którzy nie podlegają żadnym normom jakościowym, a jedynie sanitarnym. Mogą więc wypuszczać na rynek rozwodnione, barwione i sztucznie aromatyzowane produkty i sprzedawać jako polędwice, szynki albo kiełbasy suszone. Byle tylko poinformowali klientów o składzie. Rekordziści nie kryją się z tym, że ich wędliny składają się głównie z wody (do 80 proc. składu), inni ze wstydu zaniżają udział odpadów, którymi zagęszczają wyroby. Firma Stół Polski z Ciechanowca zapomniała poinformować klientów, że w jej salcesonie chłopskim można znaleźć szczecinę.

Mit 10. Tradycyjne i drogie znaczy lepsze

Na górnych półkach z drogimi majonezami, jogurtami czy czekoladami nie brakuje towarów, które wprawdzie nieźle smakują, ale są produkowane na skalę przemysłową i jak wszystkie tego rodzaju produkty są efektem kompromisu między wyglądem, zapachem a długim terminem przydatności do spożycia. Ulubiony chwyt producentów żywności klasy premium to tradycyjne receptury. Ile w tych zabiegach prawdy, pokazała decyzja UOKiK z lipca tego roku w sprawie prestiżowej sieci Krakowski Kredens, która dostała 5,6 tys. zł kary. Firma reklamowała swoje wyroby jako produkty wytwarzane według receptur sprzed stu lat, podczas gdy w rzeczywistości metody produkcji były nowoczesne. Wędliny zawierały zagęszczacze, substancje wzmacniające smak i zapach, stabilizatory, przeciwutleniacze i regulator kwasowości. Inny przykład? Chleb staropolski – droższy od powszedniego o 40 proc. – jak wynika z opisu, nie różni się od niego nawet ziarenkiem. Jest za to opakowany w szary papier z uroczym, stylizowanym na tradycyjne logo piekarni. Jak się nie dać oszukać, które produkty wycenione na 300 czy 400 proc. powyżej średniej są warte ceny? Najlepiej próbować. Albo szukać domowych wyrobów nie w sklepach, tylko na wsiach. Na forum internetowym rolnik spod Kielc rzucał gromami, komentując artykuł o ziemniakach eko po 5 zł za kilogram. – Nie stosuję żadnych chemikaliów, ale sprzedaję po 75 gr za kilogram – pisał. Joanna Wosińska z fundacji konsumenckiej Pro-Test zwraca uwagę, że w Polsce produkty ekologiczne są kilkakrotnie droższe od zwykłych, natomiast w Niemczech tylko o kilkadziesiąt procent. Kupując towary eko czasami jesteśmy podwójnie naciągani – i na jakości, i na cenie.

(...) (Newsweek)
http://biznes.onet.pl/10-mitow-o-polskiej-zywnosci,18861,3776678,1,fotoreportaze-detal-galeria#id7864857


* * * * * * * *

Czy jemy zdrowo, czyli 10 mitów o polskiej żywności

http://biznes.onet.pl/czy-jemy-zdrowo-czyli-10-mitow-o-polskiej-zywnosci,18566,3776790,1,prasa-detal

Polak razem z chlebem, wędlinami i nabiałem zjada w ciągu roku dwa kilogramy środków chemicznych, czyli trzy pudełka proszków do prania.

W przyszłą środę przed sądem w Zielonej Górze staną dwie menedżerki z zakładów mięsnych w Sławie. Prokuratura oskarża je o fałszerstwo. Zakład sprzedawał bowiem wędzonkę z wirtualnej cielęciny. Na etykiecie zapewniano, że produkt zawiera 91 proc. mięsa, a wcale go w nim nie było. Podobnie zresztą jak w parówkach. Fałszowanie wędlin nie było jednorazowym incydentem, trwało kilka lat. Obu kobietom grozi do 10 lat więzienia. Teoretycznie, bo w ostatniej dekadzie nikt w Polsce za sfałszowanie żywności nie trafił za kratki. Producenci i handlowcy przyłapani na nielegalnym ulepszaniu wyrobów płacą zwykle kilkaset, góra kilka tysięcy złotych kary. Takie ryzyko można wliczyć w koszty produkcji, a interes i tak będzie opłacalny. Głównie dlatego, że polscy klienci szukają tanich produktów.
Z badań wynika, że 80 proc. Polaków przy zakupie żywności w pierwszej kolejności kieruje się ceną, bo są przekonani, że chronią ich wyśrubowane unijne normy, a krajowa żywność i tak bije na głowę zachodnie produkty. Niestety, polska żywność jest smaczna i zdrowa głównie w reklamach.
(Newsweek)

* * * * *

Polecam:
Fałszerze żywności:
http://biznes.onet.pl/falszerze_zywnosci,18490,3325940,1,news-detal

środa, 24 listopada 2010

Najnowsza PIRAMIDA ŻYWIENIOWA

Została opracowana w USA przez Departament Zdrowia i Opieki Społecznej i jest właściwym zestawieniem najważniejszych zaleceń żywieniowych. Jak mozna zauważyć, zalecenia w tej materii zmieniają się "z czasem": a to weryfikują je nowe odkrycia naukowców, a to przeprowadzane statystyki lub... akcje reklamowe. Akcje w stylu: PIJ MLEKO BĘDZIESZ WIELKI, choć tak naprawdę to właśnie bedziesz niewielki i w dodatku chory. Mleko, jako jedna z pięciu "białych śmierci" - daje nam dokładnie przeciwności tego, co z min wiążemy. Spójrzmy np. mna wapń: ostatnio nawet pojawiła się reklama mleka do kawy z dodanym ekstra wapniem. Ciekawe jakie tam wapno dosypali, w postaci jakich związków i jak wchłanialnych, co zresztą nie ma nic do rzeczy, bo mleko... blokuje wchłanianie składników odżywczych - w tym i wapnia. Ponadto wapń nie wchłonie się bez magnezu, itp., itd. Można więc go sypać tam szuflami: ale reklama robi swoje, no bo "kawa wymywa wapń", to jak dosypiemy, to "będzie dobrze". W tym przypadku poprawi się jedynie sprzedawalność tego "wzbogaconego" mleczka. A mleko - jak wiadomo - napojem nie jest. To pokarm dla małych ssaków, i dla nich służy, a dla starszych - przeciwnie. A że Kaja reklamuje... To jak z margaryną RAMA. Superniania ją zachwala... a myśłałem, że na zdrowiu dzieci jej zależy bardziej niż na pieniądzach z reklamy. Margaryny to tłuszcze roślinne utwardzane rakotwórczymi związkami - saaamo zdrowie!
No dobrze: czas na PIRAMIDĘ.
Jak piramida wygląda - każdy wie, bo albo był w Egipcie (to modne pojechać i się chwalić, że się było), albo widział ją na obrazku, albo pamięta z lekcji matematyki.

1. PODSTAWA piramidy to wysiłek fizyczny, który pozwala spalić kalorie. Co on daje?
      > chroni przed nadwagą
      > obniża poziom cholesterolu we krwi
      > zmniejsza ryzyko pojawienia się cukrzycy typu II

Pamiętajmy, że nie może być intensywny. Chodzi tu o spokojną jazdę na rowerze, spacery, te z kijeczkami są super, nieforsowne gry, itp. Sport wyczynowy jest głównym czynnikiem zwiększającym powstawanie wolnych rodników w organizmie, odpowiedzialnych za zmiany nowotworowe.

2. Bezwzględna konieczność suplementacji preparatami witaminowymi i minerałami.

Zobaczmy: drugi punkt - a dalej nie ma "normalnego jedzenia". Dlaczego suplementacja jest niezbędna? Powód jest oczywisty: dzisiejsza żywność nie dostarcza nam niezbędnych składników odżywczych oraz wystarczającej ich ilości. Brakuje nam głównie minerałów i witamin. Tempo życia, w tym stres, zabieganie, nieregularne i niewłaściwe odżywianie - zwiększają zapotrzebowanie organizmu na nie. A i my sami mylimy jedzenie (jako czynność) z odżywianiem.
* * * * *
Już i owoce, i warzywa nie są "tak zdrowe" jak przed kilkudziesięciu laty.
W ciągu ostatnich 55 lat jabłko straciło 75% witaminy B, 40% witaminy A i 55% żelaza. Aby poprzez jedzenie jabłek dostarczyć dla organizmu niezbędną ilość witaminy C należałoby zjadać dziennie... 70 jabłek! Dojrzewająca zaś w naturalnych warunkach pomarańcza zawiera w 50% wapń, magnez oraz witaminę C. Jeżeli zostanie zebrana niedojrzała i "sztucznie" podgrzewana - witamin i minerałów praktycznie w tym owocu nie ma. Darujmy sobie to oszukiwanie samych siebie, że jedząc cytrusy mniamkamy witaminki...

* * * * *
Ważne: suplementy diety muszą być naturalne. Pamiętajmy, że syntetyczne witaminy są odpowiedzialne za zwiększoną zachorowalność na nowotwory. Wiadomo o tym od 2,5 roku; pokazały to wyniki metaanaliz stosowania syntetyków przez dwie dekady w euforii cudów, jakie może dokonać nasza nauka: wyprodukowania witamin. I jak zweryfikowało tę euforię życie:  swoistego rodzaju Konia Trojańskiego...

3. Kolejny poziom to produkty zbożowe z pełnego przemiału oraz tłuszcze roślinne.

Zaletą tych pierwszych jest uwalnianie energii w miarę zapotrzebowania na nią.Te drugie: dostarczają zbawienne dla nas kwasy wielonienasycone. I co ważne: za tłuszcze roślinne nie uznajemy paskudztwa zwanego margaryną. Tłuszczami, o których mowa, są oliwa z oliwek, olej lniany oraz olej rzepakowy z pierwszego tłoczenia. Przy tym ostatnim: nie mylić chociażby z produktem  Kruszwicy "kujawskim": "rafinowany olej rzepakowy z pierwszego tłoczenia". Rafinowany, więc co z tego, że z pierwszego? A ponadto - patrz post o GMO - jeszcze modyfikowany genetycznie...
Zwróćmy uwagę na olej RZEPAKOWY z pierwszego tłoczenia. Jest on zwany "Złotą oliwą północy". Jest nawet zdrowszy od oliwy z oliwek, ale trzeba szukać prawdziwie tłoczonego na zimno, i z rzepaku niemodyfikowanego, czyli musi mieć certyfikat, i więcej kosztować - to oczywiste.

4. Warzywa do każdego posiłku, głównie surowe.

Dostarczają minerałów, witamin, błonnika. Najwartościowsze są surowe. W tym twierdzeniu jest 99% prawdy. Jeden jej procent zabiera POMIDOR. Dlaczego?
Otóż keczup, jako przetworzony termicznie pomidor, jest zdrowszy od surowego warzywka. To taki wyjątek - fenomen. Mówimy o ketchupie na pomidorze (a nie na czymkolwiek, co go udaje) i bez chemii - to chyba oczywiste. Pod wpływem termicznej obróbki zdecydowanie zwiększa się w nim zawartość likopenu, mającego superpozytywny wpływ na układ krążenia i profilaktyką nowotworową.
***
Człowiek powinien jeść 51% produktów surowych. Dotyczy to również mięsa: pokochajmy tatara, tego z łososia również. Przemilczam tu oczywiście problem zawartości rtęci w tej szlachetnej rybie...

5. Ograniczanie się w spożywaniu dużej ilości owoców.

Cukry, cukry, cukry... Jeść owoce trzeba, ale rozumnie. Witaminy w nich są nam niezbędne, ale: owoce - umiarkowanie.

6. Spożywanie dużej ilości roślin strączkowych i orzechów.

Te pierwsze - to świetne źródło witamin z grupy B, wapnia, potasu, żelaza. Pamiętajmy: mleko nie jest nam potrzebne do tego, by mieć zdrowe kości: wapń z mleka jest źle wchłaniany, mleko samo blokuje wchłanianie innych substancji. Czy krowa lub byk piją mleko? NIE! A jeszcze u żadnego z tych zwierzaków nie stwierdzono osteoporozy. Wcinają tylko trawkę, koniczynkę... Właśnie w zieleninie jest ten wapń - korzystajmy z tego.

Orzechy - źródło witaminy E oraz wielonienasyconych kwasów tłuszczowych (jak w tłuszczach roślinnych).

7. Raz dziennie jeść chudy drób, ryby lub jajko.

Jajko... ileż czasu prano nam mózgi twierdzeniem, że jajka szkodzą. Tak jak i pestki jabłek, gruszek, wiśni...
Ale ja to rozumiem: ani dla Państwa jako właściciela ZUS, ani dla przemysłu medycznego nie było i nie jest w interesie byśmy żyli i długo, i zdrowo. Brutalna - ale prawda. Jajko to esencja życia zawarta w idealnym dla natury kształcie. Idealniejszym niż kula, bo... no weź: znieś kulę. Jajko w kształcie jajka znieść prościej. Chyba... "Chyba" - bo nie zasięgałem w tym temacie opinii jakiejkolwiek kury...

Parę dni temu w TVP1 ("Wiadomości") podano, iż polscy naukowcy dokonują przełomowego odkrycia (kolejny "wielki przełom") i za około 5 lat będą mieli pigułkę-panaceum na choroby nowotworowe i "inne" - nie pamiętam już jakie. No tak: kolejna cudowna pigułka w drodze. Jaka będzie: różowa? Bo chyba nie niebieska, ten kolor jest już "zarezerwowany" dla rombiku (Viagra). Nieopadająca (jakby się nażarli rombików) wiara w moc pigułki.... Ale nie o tym mam zamiar mówić. Ważne jest: z czego to wyprodukują. Otóż: z kurzego JAJA.
I mówią już w TV, że TO NIEPRAWDA, że jajko zawiera zły cholesterol - bo zawiera dobry. Poza tym ma witaminę D i inne dobrodziejstwa. Mówią, że trzeba jeść minimum 2 jajka dziennie!
WOW!
... w końcu zmądrzeli, czy raczej: w końcu do nich dotarło? - do nich, czyli do naukowców "dbających o nasze zdrowie" -;)
No ja nie kończyłem medycyny i nie praktykowałem w laboratoriach, ale jajka od kilku lat wsuwam codziennie, no może prawie codziennie, i często na słoninie smażone. I wiem, i czuję, że to samo zdrowie.
Ale jajka nie z supermarketów - to oczywiste. Muszą być EKO.
Zastanawiam się: gdzie się podziała Wielka Farmacja z antyjajeczną ofensywą? Odpuścili? Dziwne...

8. Mleko i jego przetwory tylko w niewielkich ilościach.
/jogurt naturalny, maślanka, kefir, ser feta, twarożek/

Żadnego picia szklanek mleka "by być wielkim". Mleko to jedna z pięciu białych śmierci. Dlaczego?
 > blokuje wchłanianie substancji odżywczych. I innych. Możemy to wykorzystać "na plus" gdy się czymś przytrujemy: to od razu wypić szklankę mleka - toksyna słabiej wchłonie się do organizmu. A i zapytajcie lekarza, czy możecie lek zapić mlekiem... Nie pozwoli? ciekawe dlaczego..;)
> jest doskonałą pożywką dla rozwoju grzybów i pleśni, a te są dla nas zabójcze
> tylko małe ssaki trawią laktozę (cukier), gdyż mają enzym laktazę. Wielu dorosłych go nie ma i dlatego mleko jest ciężkostrwane.
Mówimy o mleku słodkim, kwaśne - to już inna, zdrowa sprawa. Odrębny problem stanowi jakość tego białego płynu ze sklepu, który z mlekiem ma wspólnego tyle, że to, i to jest białe. Ale mleko prosto od krowy - o nim mowa: niezdrowe. Krowa przecież je produkuje dla małego cielaka. Kto wymyślił, że ma to pić człowiek? Jedno pewne: ktoś bardzo przedsiębiorczy.

9. Wierzchołek piramidy to białe pieczywo, makarony, ziemniaki, ryż, czerwone mięso, cukier i wszystko co go zawiera - to jadamy od wielkiego święta, a najlepiej wcale...

... i powiedzcie to mojej córeczce, która za ziemniakami przepada...-;)

Ważna uwaga: osoby starsze - wbrew obiegowej opinni - nie powinny jeść nabiału, a przynajmniej jeść "za dużo". W dobrej intencji spożywany nabiał działa wręcz przeciwnie: zmęczone (wiekowe) komórki nie są w stanie tego białka zużyć w procesach metabolicznych, co skutkuje wytwarzaniem dużej ilości wolnych rodników odpowiedzialnych za powstawanie nowotworów.
Optymalna dieta dla osób starszych to dieta wysokowęglowodanowa, czyli warzywa i owoce (te umiarkowanie), niskokaloryczna, niskotłuszczowa i niskobiałkowa.

* * * * *
Rozważania na bazie źródła: "Szlachetne zdrowie..." - Wojciech Urbaczka

niedziela, 21 listopada 2010

Cała ("czy to cała") prawda o polskiej transplantologii?

Tylko nerki się nie marnują...

"Na początku roku miałem zdrową wątrobę od młodej osoby. Nikt w Polsce jej nie chciał, więc przylecieli Niemcy lub Austriacy, dokładnie nie pamiętam. Pobrali i zapytali, czy w Polsce wątrób się nie przeszczepia. Było mi wstyd - mówi dr Zbigniew Sycz, anestezjolog i koordynator donacyjny ze Szpitala Wojskowego we Wrocławiu"
 
"Zdarzało się, że miał pan dawcę, rodzina zgodziła się na pobranie narządów, a żaden szpital nie chciał ich przyjąć?
- Nieraz. (...)
Najczęściej słyszę, że nie uda się zebrać zespołu, który mógłby po narząd przyjechać. (...)
We Włoszech jest np. policyjne lamborghini z lodówką do przewozu narządów. Może pędzić z prędkością ponad 250 km na godz.(...)
A u nas większość chirurgów transplantacyjnych mówi tak: "Jest godz. 13, orzeczenie śmierci mózgu będzie o 18, to przyjedziemy jutro o 10 rano". Gdy mówię: "Nie, pobranie ma być dzisiaj w nocy, bo najważniejszym czynnikiem jest czas", wycofują się. I narząd idzie, brzydko mówiąc, do piachu."
 
Zapraszam do źródła:

sobota, 6 listopada 2010

GMO - żywność, która gości na naszych stołach



Na początek zadajmy sobie pytanie: oglądając publiczną telewizję, kiedy ostatnio słyszeliśmy o temacie GMO? Odbywają się protesty pod sejmem na Wiejskiej, mają miejsca posiedzenia komisji w sprawach GMO - czy o tym się w mediach mówi? A chociażby kwietniowa akcja "Czerwony autobus", o której w poście wcześniejszym wspominałem... Było COŚ o tym...?

Pod koniec października TVN ruszyło temat trochę bardziej zdecydowanie. Program UWAGA ma swoją oglądalność, a przedstawione filmy dają do myślenia. O ile myśleć chemy. Wnioski są - mówiąc delikatnie: nieciekawe; na naszych stołach od dawna gości jedzonko spod emblematu GMO.
W Polsce nie ma przepisów zobowiązujących producentów do oznaczania żywności GMO tak, by konsument wiedział, co je.
Jest gorzej: jeżeli ktoś chce podkreślić to, że produkt jest wolny od GMO, to musi przestawić certyfikaty, badania. To oczywiście właściwe, bo dowody być muszą, ale w praktyce eliminuje możliwość zorientowania się: GMO czy NON GMO. Takie ustawienie prawa powoduje utrudnianie życia producentom naturalnej żywności. Czy nie stosowniejszym byłby bezwzględny obowiązek oznaczania produktów, które zawierają domieszki modyfikowanych roślin? W końcu to to COŚ jako nowa technologia weszło, i jest inne od tego, co było do tej pory.
Zerknijmy na dowolny jogurt smakowy: lecytyna/mąka sojowa, skrobia modyfikowana. A chociażby ciemne pieczywo? Bułeczki żytnie "Społem" lub z ziarnami: mąka sojowa. Przypominam: soję/śrutę sojową w ilości 2 mln ton rocznie Polska importuje. To jest wyłącznie soja modyfikowana genetycznie. Innej praktycznie w Polsce nie ma. I nie ma szans na jej sprowadzanie, gdyż transport (statki i pociągi) jest zaklepany w całości na lata do przodu na import soi transgenicznej. Dobre! Brazylia zadeklarowała się, że wyprodukuje nam normalną soję w ilości jaką zażądamy, tylko... nie ma jak jej do Polski dostarczyć!

* * *
Do tej pory wystrzegałem się kupowania czegokolwiek z Hiszpanii (papryka, ogórki, itp), gdyż 80% europejskich zasiewów upraw gmo jest właśnie w Hiszpanii. Ale teraz czego się dowiaduję?

W "Uwadze": JEDZENIE Z OBCYM GENEM
http://uwaga.onet.pl/211885,reportaze,jedzenie_z_obcym_genem,wideo_detal.html

Pan Mariusz Matuszek z okolic Raciborza, rolnik - plantator z beztroską (rozumiem, dla niego to biznes) informuje, że ma 180 ha upraw kukurydzy (MON 810) modyfikowanej genetycznie oraz takowego rzepaku.
Oświadcza, że nie ma żadnego obowiązku informowania kogokolwiek, iż uprawia taki typ roślin. Takie mamy prawo. I jeszcze: według jego wiedzy w okolicy, takich plantatorów jak on, jest ponad 100! Czy aby może nie przerastamy procentowo w tej materii Hiszpanii...? Skoro nikt tego zgłaszać nie musi, zapewne %-owy udział upraw gmo w Polsce w stosunku do wszystkich zasiewów jest przerażający.

Ciekawa sprawa: z wypowiedzi pana Mariusza dowiadujemy się, że rzepak odstawia do Kruszwicy, gdzie z tego "robią margarynkę".   Słysząc tę wypowiedź COŚ mnie tknęło, poszedłem do kuchni, wziąłem małą buteleczkę jakże popularnego, bo i słynnego medialnie "OLEJU KUJAWSKIEGO z pierwszego tłoczenia". Patrzę na etykietę: producent - Kruszwica. Olej rzepakowy "z pierwszego tłoczenia"... Hmmm, czy to z tej części rzepaku GMO (rosnącego "na Rundap'ie"), co na biopaliwo nie poszła? Więc: czy olej na zdrowie, czy raczej: olej zdrowie /spożywając go/...?

Ciekawe są reakcje ważnych ludzi zagadywanych o temat GMO: redaktor pytając telefonicznie fachowca w temacie: "Nie chce pan o tym powiedzieć przed kamerą?" - słyszy odpowiedź: "Nieee, przecież by mnie zabili."
Z kolei tytularny profesor nie chce o tym rozmawiać, bo "to temat drażliwy i niebezpieczny".

W filmiku "Lobbing na rzecz GMO"
http://uwaga.onet.pl/212377,reportaze,lobbing_na_rzecz_gmo,wideo_detal.html

m. in. widać, jak Monsanto dba o swoje interesy poprzez ramię ambasady amerykańskiej lub wspieranie lobbingu na rzecz upraw GMO. Lobbyści stwierdzają tryumfalnie, że blokowanie upraw GMO to działania wbrew prawu unijnemu. Mam teraz pytanie: czy po to do Unii E. wchodziliśmy by mieć takie problemy...? Unia zniosła m. in. zakaz stosowania szkodliwych barwników do cukierków, który w Polsce obowiązywał, Unia wymusza wpuszczenie GMO bez żadnej kontroli...
Cieszymy się środkami finansowymi dzięki którym mamy drogi, tunele, dopłaty... Ale czy aby nas się tym nie omamia by uśpić naszą czujność? Osłabić nasz instynkt samozachowawczy...? Więcej: instynkt przetrwania gatunku.
Polecam odświeżenie tematu o "kartelu farmaceutycznym" (ten blog - sierpień br.)
lub przeczytanie "tajemniczego przymierza" (ten blog - w "warte obejrzenia/zapoznania się") - mam wrażenie, że to wszystko składa się w puzle Matrixa, w którym żyjemy...

"Czy powinniśmy obawiać się żywności modyfikowanej genetycznie?"

http://uwaga.onet.pl/213232,reportaze,czy_powinnismy_obawiac_sie_zywnosci_genetycznie_modyfikowanej,wideo_detal.html

... ostatni dostawca paszy "non gmo" padł. Co teraz będą jadły kury nioski? Domyślcie się...

* * * * * *

Z podróży po sklepach:

--> znalazłem puszki kukurydzy z certyfikatem kukurydzy niemodyfikowanej genetycznie - była to Bonduelle w dwupaku. Więc jak się domyślam, w innych puszkach siedzi MON810: smacznego-;)
--> szukałem oleju rzepakowego, czyli "złotej oliwy północy" - tak jest zwany. Jest o wiele zdrowszy niż oliwa z oliwek, tylko musi być z pierwszego tłoczenia, właściwie przechowywany (ciemne butelki), no i nie może być z rzepaku transgenicznego, bo jak już wiemy - i w Polsce już go mamy sporo.
... znalazłem: firma RAPSO - uprawy w Austrii. Butelka po ok.16 zł, 0,75 litra. Wyraźnie oznaczony: rzepak niemodyfikowany genetycznie.

* * * * * *

JEDZENIE Z OBCYM GENEM

Środki chemiczne, hormony wzrostu dla zwierząt, antybiotyki i rośliny genetycznie modyfikowane zawarte w żywności stanowią składnik naszej codziennej diety. Zdrowa żywność staje się coraz częściej mitem, bo w biznesie liczy się ilość a nie jakość. Jaki wpływ na nasze zdrowie mają produkty, które zawierają organizmy modyfikowane genetycznie?

http://uwaga.onet.pl/39308,news,,jedzenie_z_obcym_genem,reportaz.html


CHEMIA ZABIJA NIE TYLKO CHWASTY

Jaki wpływ na zdrowie może mieć żywność genetycznie modyfikowana? Czy czeka nas epidemia bezpłodności? Jakie jeszcze zagrożenia niesie ze sobą GMO?

http://uwaga.onet.pl/39357,news,,chemia_zabija_nie_tylko_chwasty,reportaz.html


LOBBING NA RZECZ GMO

Żywność ekologiczna może się stać towarem deficytowym, jeżeli polskie rolnictwo otworzy się na uprawy roślin genetycznie modyfikowanych. Takiego scenariusza obawiają się rolnicy ekologiczni. Od kilku lat trwają w sejmie prace nad ustawą, która ma uregulować kwestie upraw roślin genetycznie modyfikowanych. O wprowadzenie GMO do rolnictwa zabiega lobby związane z przemysłem biotechnologicznym.

http://uwaga.onet.pl/39444,news,,lobbing_na_rzecz_gmo,reportaz.html

* * *
od: Zespół StopCodex

sobota, 9 października 2010

O tym, jak to lepiej soi nie jeść...

Jak wynika z naukowych źródeł, powodem naszego przekonania co do zdrowotnych walorów soi jest m. in. marketingowa agresywność jej producentów, obliczana na ok. 80 min dolarów rocznie. Wystarczy, aby i dietetyczni „eksperci" byli soją zachwyceni. Zobaczmy zatem, co mówią inni?
> Na przykład dr Nicholas Petrakis z Uniwersytetu Kalifornijskiego w San Francisco:
Zwiększona konsumpcja protein sojowych ma stymulujący efekt na piersi kobiety przed okresem menopauzy, charakteryzujący się wzrostem wycieku fizjologicznych płynów, nadmiernym wzrostem nabłonkowych komórek i podwyższonym poziomem estradiolu. Odkrycia te sugerują estrogenną stymulację poprzez izoflawony genisteinę i daidzynę, zawarte w wyizolowanych proteinach sojowych".
> Inne badania przeprowadzone przez dr Petrakisa w 1958 roku potwierdziły bezpośredni związek między niedoczynnością tarczycy a rakiem piersi. O tym wspomniałem wcześniej: im więcej estrogenu (estradiolu), tym większe prawdopodobieństwo niedoczynności tarczycy. Nadmiar tego pierwszego lub niedobory drugiego wywołują podobne reakcje - podwyższenie ryzyka raka piersi.

Produkty sojowe nie są trucizną. Jednak jak informuje dr William Jarvis z amerykańskiego departamentu Promocji Zdrowia i Edukacji na podstawie listów z zapytaniami do magazynu amerykańskiej FDA (Federal Drug Administration), wyeliminowanie z nich szkodliwych izoflawonów wymaga gotowania soi w temperaturze 130 stopni Celsjusza, co powoduje wytrącanie związków karcynogennych. Jednakże wymagana do tego celu temperatura sprawia, że „zawarte w soi proteiny okazują się praktycznie bezużyteczne".
> Silne reakcje alergiczne jako rezultat konsumpcji produktów sojowych odnotowane zostały też w biuletynie informacyjnym niemieckiego EEK (odpowiednik polskiego Instytutu Żywności i Żywienia).
> Kolejne ostrzeżenie znajdziemy w pracy naukowców szwajcarskich, zatytułowanej „Obecność i ewolucja izoflawonów daidzyny i genistyny w odżywkach dziecięcych". Wynika z nich konkluzja: „Nie ma żadnych wątpliwości, że ziarno soi jest potężnym alergenem".
> Podobnym  ostrzeżeniem  była  wypowiedź uczonych z amerykańskiego National Cancer Institut (1995): „Odżywki sojowe są przyczyną drastycznego (35,5%) wzrostu późniejszych zachorowań na raka tarczycy w okresie młodzieńczym".
> Próby naukowego wyjaśnienia sojowych „zalet" w odżywkach dla dzieci dokonał także nowozelandzki naukowiec dr M. Fitzpatrick. Jego sugestie, aby ostrzec rodziców niemowląt karmionych odżywkami na bazie soi, trafiły jednak na zdecydowany opór. Przedstawicielka stanowego departamentu zdrowia z Kalifornii dr S. Loscutoff ostro sprzeciwiła się takiej ewentualności: „Nie zgadzam się, aby rodzice mieli prawo do informacji mówiącej o tym, że oparte na bazie soi odżywki dziecięce zawierają izoflawony,  które  mogą stać się przyczyną zatoksycznienia  u  niemowląt;  nie wiedzieliby przecież jak interpretować tego rodzaju informacje (?!)". Trzeba przyznać, że to argument co najmniej dziwny...
> O szkodliwości zdrowotnej technologicznie przetworzonej soi poinformował ministra zdrowia także główny toksykolog Nowej Zelandii, domagając się od rządu działań, mających na celu zrewidowanie przydatności tego typu odżywek dziecięcych na nowozelandzkim rynku: „Jeśli dawka jest wystarczająco duża w określonym czasie, owe związki toksyczne [izoflawony - J.M.] mogą spowodować znaczne i niepożądane reakcje zdrowotne, łącznie z zatrzymaniem wzrostu, immunosupresją [obniżeniem wydajności systemu obronnego], nienormalną stymulacją hormonów i rakiem".
> Inny przykład „zalet" soi pokazują badania dr. Craiga Deesa z Narodowego Laboratorium Oak Ridge, USA: „Kobiety nie powinny spożywać sojowych produktów z myślą, że tym sposobem uda się im zapobiec rakowi piersi. Zawarty w niej izoflawon genistyna znacznie podwyższa ryzyko raka piersi w okresie dojrzewania i wieku dojrzałym" - twierdzi dr Dees. Inne związki zawarte w soi to związki oparte na kwasie inozytolowo - heksofosfatowym, posiadające zdolność wiązania niektórych jonów metali, tj. miedzi, żelaza, cynku oraz manganu i wapnia. Oznacza to zmniejszenie możliwości ich przyswajania. Dr W. Jarvis stwierdza: „Nie podlega dyskusji, że karmione sojowymi odżywkami dzieci są narażone na większe ryzyko ograniczenia biologicznej przyswajalności różnorodnych minerałów w porównaniu z dziećmi karmionymi piersią lub innego rodzaju odżywkami".
> Dr Jonathan V. Wright, wydawca magazynu „Nutrition & Healing" w przesłanej mi informacji pisze: „Spożywając produkty sojowe, ryzykujesz poważnymi niedoborami elementów odżywczych i osteoporozą". Uważa on, że: „Dziecko karmione odżywką sojową otrzymuje estrogen w ilości równoważnej pięciu tabletkom zapobiegającym ciąży".

źródło: "Od lekarza do grabarza" - Jerzy Maslanky

* * * * *

Oddzielnym wątkiem jest temat sprowadzanej do Polski śruty sojowej i soi.
Ta pierwsza jest stosowana jako pasza dla zwierząt. Sprowadzamy 2 mln ton rocznie... modyfikowanej genetycznie (!). Rośnie na polach wcześniej spryskanych Randapem
O Randapie, czyli jak światu wmówiono, że jest "bezpieczny" /poniższy link: oglądaj film od 3 minuty i 30 sekund/ oraz o plantacji Johna Hoffmana,  wiceprezesa Amerykańskiego Towarzystwo Sojowego:
On oczywiście jest nią zachwycony. Randap i soja randapoodporna "oszczędzają mu czas i pieniądze")  

Kto jest odpowiedzialny za zablokowanie importu naturalnej śruty sojowej?
"To pytanie jest ważniejsze niż pytania dotyczące afery hazardowej..."
Tu przewiń do czwartej minuty - posłuchaj:
i część 14:

niedziela, 3 października 2010

Prawda o WTC czyli wierzchołek góry lodowej

...o tym, jak to „demokratyczny” Zachód zostawiał Stalina i Lenina razem wziętych z tyłu w staraniach o władzę absolutną. I zostawia…


Były czasy, iż wiadomo było, że "czarne jest czarne, a białe – białe". Kto wróg, kto swój, no i jeszcze wchodziło pojęcie agenta NITO, czyli nito wróg, nito swój… A teraz?

Ci co dbają o nas – szkodzą nam. Śmiertelnie. Przykład…? Koncerny „dbające o nasze zdrowie” takie produkują specyfiki, byśmy niby zdrowiejąc-chorowali. Popatrzmy chociażby na „witaminki”, zdrowe płatki śniadaniowe...: wiadomo już, że syntetyczne (ascorutical, rutinoscorbin, Materna, Comleks, Sanostol, Plush, Kruger, itp., itd., wszelakie tabletki „weź jedną bo w niej wszystko”) są przyczyną zwiększonej zachorowalności na nowotwory (to wiadomo od 2,5 roku – chętnym poczytania – służę publikacją na ten temat) z powodu nienaturalnego pochodzenia witamin. No dobra – mogli nie wiedzieć WTEDY, że tak naprawdę szkodzą… Ale… po co w większości z nich ASPARTAM? Od początku było wiadomo, że to zabójcza substancja, a jednak Donald Rumsfeld (tak, amerykański sekretarz obrony to wprowadził do menu ludzkości) tak załatwił, że nas załatwił. Bo tak miało być: ludzie zdrowi być nie mogą, nie mogą nie chorować, bo to doprowadziłoby wpływowych tego świata do bankructwa. Truje się miliardy ludzi w imię zysków. Na pytanie koleżanki: "to mieliby niby 11 września zabić kilka tysięcy swoich obywateli"?! Ależ TAK! Bo czymże jest przy permanentnym truciu tym wynalazkiem milionów ludzi poświęcenie "tylko" paru tysięcy dla wyższej idei? Dla "przemiany społeczeństwa i świata"? - jest żadnym kosztem.

Wojny są dobrymi rzeźbiarzami pokojowej przyszłości
                                                                      Martin Luter King JR

"Powód przystąpienia do wojny był tak wzniosły i potężny
jak tylko człowiek może sobie wyobrazić: wolność i niepodległość naszego narodu."
                                                                       Adolf Hitler: „Main Kampf”, tom I, rozdział VI


Jak giną jednostki, to są tragedie, dramaty, jak giną miliony - to tylko statystyka.
                                                                                                                 Józef Stalin

„Politologii czy też historii nie kończyłem, ale czytać umiem…” - to już moje. AI.


W piątek, 1 października, czyli przedwczoraj, wziąłem pilot i myszkując po stacjach telewizyjnych, które oglądać warto, zobaczyłem ponownie dymiące wieże WTC. Zatrzymałem się. Kanał PLANETE. Czy był to film „Cała prawda o WTC”, który znam...?

/Tu link: 
http://chomikuj.pl/kama5555/*e2*96*baFilm+-+Discovery+i+in.-+dokumentalne/WTC+-+ca*c5*82a+prawda+o+zamachach+z+11+wrze*c5*9bnia 
- kliknąć na strzałkę play na lewo od płonących wież na zdjęciu/

Nie, tych treści nie znałem.. Zawołałem żonę: Halinka jak normalny unijny obywatel uśmiecha się na słowa o „teoriach spiskowych”... „tak tak, a świstak siedzi...”. Ale, jak usłyszała treści – aż przysiadła na łóżku by dosłuchać – zachęcać nie musiałem. Na szczęście - mimo, że to był koniec filmu, a raczej końcówka, zobaczyłem jego tytuł i zaraz na komputer – szperanie..: JEST! A raczej są: 5 części. Sięgnąłem od razu do 5., bo to co usłyszałem o planowanym przejęciu władzy w USA w 1934... Spisałem tłumaczenie lektora – zachęcam do przeczytania, ale oglądanie filmiku jest mocniejsze, bo są dokumenty, zdjęcia.

Loose Change 9/11: An American Coup (część 5 z 5)
12 min 30 s 5-tej części…:
http://www.dailymotion.pl/video/xcblem_loose-change-9-11-an-american-coup_news

Tłumaczona w filmie treść:
Jak długo USA i cały świat będą czekać na całą prawdę o 11 września?

11 września nie był tylko po prostu tragedią, która pochłonęła życia tysięcy niewinnych ludzi. To był cios dla USA. Gwałtowna i agresywna walka o władzę, zmiana polityki USA zarówno w kraju jak i na świecie.
Rzeź niewiniątek w biały dzień jako sposób budowania poparcia w polityce. Nie jest to nową koncepcją.

Smedley Butler – jego ojciec był prawnikiem i politykiem. Został wybrany do senatu w 1897 roku. Wstąpił do armii w wieku 16 lat i w wieku 48 lat stał się najmłodszym generałem. Był odznaczony dwukrotnie medalem honoru kongresu. W lipcu 1934 roku dwóch mężczyzn zaoferowało mu 30 mln dolarów, wsparcie 500 tysięcy żołnierzy oraz poparcie wielkich mediów aby prowadził zamach na prezydenta Roosevelta. Batler chciał przyjąć propozycję, w końcu spotkał się z przywódcami spisku: rodziną Du Pont, przywódcą US Steel, Standard Oil, Generel Motors, Chase Bank, Goodyear oraz z Prescott’em Bush’em, dziadkiem prezydenta Georgia W. Busha. Chodziło o to, aby stworzyć system faszystowski jaki panował w Niemczech, który miał pokonać wielkie załamanie. Butler próbował wymigać się zeznając przed kongresową komisja śledczą. Ktoś wie co się stało? Członkowie uwierzyli Butler’owi, ale odmówili podania nazwisk osób odpowiedzialnych. Media stały za Butler'em nazywając jego oskarżanie farsą. Prezydent Roosevelt porozumiał się ze spiskowcami i nic więcej się nie wydarzyło.

Ameryka została porwana 11 września 2001 r. nie przez Osamę bin Ladena i jego sieć Al-Kaidy, z terrorystami wysłanymi z jaskini w Afganistanie, ale przez grupę tyranów, gotowych zrobić i robiących wszystko co konieczne by utrzymać władzę nad Stanami Zjednoczonymi Ameryki. Grupa ponad kimkolwiek lub jakąkolwiek administracją.
(Czy teraz rozumiemy wyraz twarzy Busha, gdy – będąc w jakiejś szkole – dowiaduje się o płonących wieżach WTC? – przypis a.i. – „A jednak to zrobili…”)
...tyle odczytu z filmu. Spisałem, bo kto wie, jak długo można jeszcze będzie poznawać te fakty w necie? Powstaje „nowy Internet”, więc... Tu film o tym:
http://www.youtube.com/watch?v=PuhrhzxHuxw&feature=related
 - już zablokowany (ai: dopisek z 10.11.2012)

Zwracam uwagę na to, że np. Standard Oil przewija się i w filmie o Kartelu Farmaceutycznym. Czy jeszcze ktoś wierzy w to, że o polityce USA decyduje prezydent kraju, czy też Kongres…?

Komu „opłaca się" ponownie, i znów, podtrzymywać atmosferę zagrożenie terroryzmem..? Informacja prasowa z wczoraj o wirusie komputerowym atakującym irańskie elektrownie atomowe... Tylko irańskie! – wiadomość z wczoraj. Bo Iran musi być zły - ktoś musi być zły – ludzie muszą się kogoś lub czegoś bać – wtedy jest przyzwolenie na użycie siły (patrz Irak), co daje szansę na poszerzenie wpływów, władzy i  przyspożenie potężnych zysków dla śmiercionośnego przemysłu. Zamachy w Madrycie...? No przecież Europa też nie może czuć się bezpieczna; skoro udział wojsk krajów europejskich w wojnie irackiej nie spowodował pojawienia się terroryzmu na ich terenie (bo niby i jak skoro nie Talibowie stali za tym) - należało akty terroru "wyzwolić". I teraz: dotarło znowu z mediów zawiadomienie, że "mają nastąpić ataki terrorystyczne w kilku miejscach w Europie"... Amerykanie dali cynk, że "ruszą"?-;) Przecież logicznym jest, że jakby wiedzieli o czymś konkretnym, toby to namierzyli i zniszczyli całą mocą techniki i siłą woli; ale jeżeli tej woli nie o to chodzi... Po co puszczać takie wieści w media? Cel jest tylko jeden: podtrzymywać lub eskalować poczucie zagrożenuia, zaszczucia, wtedy ludzie nie myślą racjonalnie, wtedy mówią: jak dobrze że jest ktoś, kto zbrojnie ruszy by zdławić Zło. Ale co w przypadku takim, że to rusza samo Zło...?
Służby specjalne po coś się w końcu zdają. O ile dobrze pamiętam, w USA jest 7 (pamiętam z programu liczbę 17-ale - jak przez mgłę, więc wolę nie przesadzać) różnych służb specjalnych. Powiedzmy: kilka służb, agencji rządowych. I jak widać - mają co robić.
Podobnie działało wytwarzanie psychozy wokół grypy, pryszczycy, wąglika, i kiedyś tam "czarnej wołgi", itp. – to te same mechanizmy. Wirus w elektrowni irańskiej – hmmm..., dziwne, że to TYLKO do Iranu zaczłapał i tak około 2 tygodnie po wystąpieniu prezydenta Iranu na forum ONZ i przedstawieniu przez niego prawdy o WTC oraz oskarżeniu Zachodu o niewyobrażalne zbrodnie. /słyszeliście o tym w mediach? nie...? pogłówkujcie DLACZEGO.../
Tu o tym: http://konflikty.wp.pl/kat,107158,title,Prezydent-pojechal-do-Nowego-Jorku-by-obrazac-USA,wid,12698772,wiadomosc.html?ticaid=1afef

Reakcja delegacji unijnej i USA była spodziewana: wyszli z sali. A prezydent mówił m. in. o WTC.
O prawdzie o WTC. O ile jeszcze media tego nie zdjęły z serwisu info (w końcu jestemy zunifikowani)– może powyższy link działa. A i zresztą „za bardzo” o tym nie mówiono. Dlaczego? A po co ludzie mają interesować się PRAWDĄ? (a tak na marginesie, dlaczego USA może mieć atomu ile chce, a Iran – jak go na to stać – nie może? Kto ostatnio rozpoczynał wojny „w imię szczytnych idei”, Iran? Kogo mamy się więc bać...?)
„Nie damy im prawdy...”.
Istny Matrix.

A słyszeliście o akcjach, o protestach chociażby pod naszym sejmem organizowanych przeciwko GMO (żywności modyfikowanej genetycznie – to złota żyła zysków dla WŁADCÓW)? A słyszeliście o akcji czerwonego autobusu (kwiecień): ratujmy pszczoły bo giną przez GMO? TU choćby o tym:
http://www.effata.nstrefa.pl/index.php?option=com_content&view=article&id=187:gin-pszczoy-stop-gmo-czerwony-autobus-w-drodze&catid=44:aktualnoci
Ładny autobus – wklejam zdjęcie, ładniejszy niż niejeden wyborczy, bo na tych to już opatrzone i nie zawsze miłe dla oczu twarze.

Nie ma nagłośnienia, nie ma informacji choćby o wprowadzanych przepisach prawnych dopuszczających lub nieblokujących GMO. Nie ma wyników badań o szkodliwości żywności GMO, nie ma inf. o tym, że żony farmerów w USA, plantatorów GMO, są bezpłodne - bo to główny aspekt skutków spożywania żywności modyfikowanej - jeden z głównych. A przecież skrobia modyfikowana jest chociażby u nas zagęstnikiem w produktach... dziecięcych. Smaczne papu z uśmiechniętym bobasem na etykiecie.. a za 20 parę lat... "Dlaczego nie możemy mieć dzieci?" I już są kandydaci do in vitro, czyli kosztochłonnej "cudownej metody" walki z bezpłodnością. Która klinika załapie się na dotacje na ten cel - żyła złota. Bo tu o to chodzi. A że są tanie i skuteczne naturalne metody. Nie do opatentowania, więc usuwane na bok, dyskryminowane, ośmieszane. A spece od in vitro z całą mocą autorytetu błyszczą w mediach.
Nie ma informacji o tym wszystkim w mediach. Ale media nawet nie to, że mówią nieprawdę, tylko mówią nie całą prawdę. Przykładów na to trochę jest - o tym przy okazji. Nie ma całej prawdy, bo świadomość społeczna to jedyny sposób walki o normalność, a skoro normalności nie da się opatentować i czerpać z niej zysków - nie opłaca się ją propagować. Świadomość rodzi sprzeciw – masowy. I dzięki niej i niemu padają ci, co na nas żerują. Tego sprzeciwu się boją. Bo nie ustawy i przepisy ich zatrzymają – władza jest w ich rękach. Przestańmy np. żuć gumę z aspartamem, kupować produkty z tą trucizną, nie słuchajmy lekarzy, którzy mówią, że słodziki (nie wskazując które!) – są lepsze niż cukier. Niech producent aspartamu nie ma z niego zysku – to jedyny sposób by się tego pozbyć. Nieprawdą jest, że „lepiej nie wiedzieć, to głowa nie boli i spokojniej się żyje”. Bo świadomość daje szansę na eliminowanie czynników zagrożenia, ich minimalizowanie. Wykluczyć ich całkowicie się nie da, ale ile się da – trzeba. Nicnierobienie w tym kierunku jest po prostu skrajną głupotą. Ale...: przynajmniej z pozoru w wolnym kraju żyjemy, a i Najwyższy dał nam wolną wolę i możliwość decydowania o sobie, więc: każdy pije i je co chce-;)

* * * * * * * *
Loose Change 9/11: An American Coup /całkiem możliwe, że linki mogą zostać zablokowane; wiadomo.../

1). http://www.dailymotion.pl/video/xcbm08_loose-change-911-an-american-coup-p_news
2) http://www.dailymotion.pl/video/xcblvo_loose-change-9-11-an-american-coup_news
3). http://www.dailymotion.pl/video/xcblqk_loose-change-9-11-an-american-coup_news
4). http://www.dailymotion.pl/video/xcblnn_loose-change-9-11-an-american-coup_news
5). http://www.dailymotion.pl/video/xcblem_loose-change-9-11-an-american-coup_news

wtorek, 7 września 2010

Naturalna witamina C

Lekarz medycyny Grzegorz Gołębiewski o witaminie C


* * * * * * * * * * * * * * * * * * *
Źródło: http://www.fnbg.org/start.htm
plik pdf: http://www.fnbg.org/pliki/witaminac.pdf

* * *

Większość z nas słyszała o witaminie C, czyli kwasie askorbinowym. Większość z nas próbowała nawet leczyć nią przeziębienie czy grypę. Jednak często słyszę informację o skutkach ubocznych jakie niesie za sobą spożywanie zbyt dużych dawek witaminy C i jak bardzo w związku z tym trzeba uważać, by nie przekroczyć profilaktycznej dawki 60 mg. Wprost nie mogę się nadziwić, skąd ludzie mają tak jednostronną wiedzę na temat szkodliwości witaminy C, a przy tym prawie nic nie wiedzą o jej zaletach dla organizmu? Nie wiedzą również o tym, iż bez niej nie będziemy zdrowi, a ona sama jest niezbędna dla naszego organizmu szczególnie podczas choroby i stosowania antybiotyków, leków antykoncepcyjnych, hormonalnych, sterydowych, przeciwbólowych i wielu innych!!!

Dr F. Klenner w latach czterdziestych prowadził badania naukowe i odkrył, iż większość przypadków wirusa Ebola i z Marburga, ptasiej grypy (i jakiejkolwiek innej grypy) oraz gorączki zachodniego Nilu jak wszystkich innych ostrych zakażeń, mogą być leczone witaminą C (doustnie najlepiej z bioflawonoidami, ponieważ w przyrodzie kwas askorbinowy-witamina C występuje najczęściej z bioflawonoidami, które zwielokrotniają siłę witaminy C) lub zaleczone wielokrotnymi dawkami askorbinianu sodu (witamina C aplikowana dożylnie).

Dzieje się tak, ponieważ wszystkie te choroby w wyniku wytwarzanych przez pasożyty toksyn powodują objawy i zabijają z powodu ogromnej ilości wolnych rodników! Zastanawia również cel wprowadzania nas w błąd i dezinformowania na temat leczniczych właściwości witamin, minerałów i przeciwutleniaczy, fałszując z uporem prawdziwy obraz witaminy C i "wkładając do jednego wora" naturalne formy witamin razem ze szkodliwymi syntetykami!

Skąd wzięło się tak błędne podejście do witaminy C? Witamina C (askorbinian) jest silnym antyoksydantem (inaczej - przeciwutleniaczem). Oczyszcza komórki z wolnych rodników, działając poprzez dostarczanie elektronów neutralizujących duże ilości wolnych rodników, czyli sprawców tych ciężkich i często śmiertelnych chorób (a zwłaszcza z bioflawonoidami).
Oczywistym przykładem tego mógłby być ostry gnilec ogólnoustrojowy, objawiający się gorączką krwotoczną. Okazuje się, że zręcznie ukrywa się fakt, iż nikt nie zaleca badań na poziom witaminy C we krwi u ciężko chorych pacjentów z krwotokami, gdyż to sugerowałoby leczenie witaminą C. Podczas każdej choroby infekcyjnej, w ogromnym stopniu rośnie zapotrzebowanie na podawanie większych ilości antyoksydantów (m.in. witamina C z bioflawonoidami, witamina E, beta caroten, cynk, selen, koenzym Q10)

Firmy farmaceutyczne nie mają widocznie interesu, aby lekarze skutecznie leczyli tanimi
suplementami witaminy C i antyoksydantami - woli się polecać często mniej skuteczne w
leczeniu chemiczne leki farmakologiczne z całą gamą skutków ubocznych, które przede
wszystkim tłumią objawy i nie sięgają do przyczyny chorób...
Organizmy naczelnych - małpiatek, małp, ludzi nie potrafią wytwarzać witaminy C z cukrów prostych, jak to czynią niemal wszystkie pozostałe kręgowce z wyjątkiem świnek morskich. Widocznie w procesie ewolucji naszych gałęzi gatunkowych okazało się, że wątroba ma tyle innych, niezbędnych dla prawidłowego funkcjonowania organizmu zadań, a w pokarmach dostępnych w przyrodzie znajduje się wystarczająco dużo źródeł naturalnej witaminy C w postaci świeżych owoców i warzyw. Czy wiesz, że przeliczając na człowieka, u owczarka niemieckiego o masie ciała ok. 32 kg, dzienna produkcja wynosi ok. 25 gramów (25000 mg) witaminy C?

Doktor Linus Pauling (dwukrotnie otrzymał Nagrodę Nobla) obliczył, że nasi pradawni przodkowie, myśliwi i zbieracze runa leśnego, spożywali dziennie około 600 miligramów witaminy C, karmiąc się chudym mięsem, warzywami i owocami. Ilość ta przekraczała 10-krotnie dawkę wystarczającą, by zapobiec szkorbutowi i obecnie przyjętą dawkę dziennego zapotrzebowania organizmu na witaminę C.

Profesor Miladin Mirilov, jugosłowiański biochemik, specjalista w dziedzinie żywienia, ekspert Światowej Organizacji Zdrowia: "Byłbym zaskoczony, gdyby ktokolwiek zdołał udowodnić, że taka dawka witaminy C jest szkodliwa. To nie przypadek, że w uregulowaniach Unii Europejskiej podniesiono do dawki 2000mg/dziennie" Profesormedycyny z Alabamy, Emanuel Cheraskin przyjmujący 5 gram witaminy C dziennie twierdzi: "Z doświadczeń wynika, iż przyjmowanie witaminy C może dodać lat życiu i życia upływającym latom".

Gyula Kulascar, biochemik, adiunkt Akademii Medycznej Pecs, odkrywca układu tzw. biernej obrony organizmu przed nowotworami, wykorzystującego również witaminę C: "To jest śmieszne! Do jakich uszkodzeń genetycznych mogłoby dojść w ciągu sześciu tygodni w skutek tak małej dawki? Na podstawie co najmniej 40 badań klinicznych mogę stwierdzić, że witamina C nie jest szkodliwa nawet w dużych dawkach."

Profesor Światosław Ziemlański z Instytutu Żywności i żywienia, jeden z najwybitniejszych w Polsce specjalistów w dziedzinie prawidłowego żywienia: "To nie jest wcale dowód, ja nadal biorę 600-miligramową dzienną dawkę witaminy C."

Wiadomo, że biochemik Linus Pauling, dwukrotny laureat nagrody Nobla przyjmował ok. 18 tysięcy mg (tj.18 gram !!!) witaminy C dziennie przez ponad 30 lat. Wiemy już, że umarł w wieku 94 i to nie z powodu przedawkowania witaminy C.

Zwróćmy uwagę, że pożywienie małp zawiera blisko 50 razy więcej interesującej nas substancji niż żywność człowieka (tj. blisko 3 gramy dziennie). O tym, że podawanie zwierzętom dużych ilości witaminy C jest niezbędne najlepiej wiedzą ludzie zajmujący się hodowlą małp do celów eksperymentalnych. Optymalną dawkę dla małp ustalili metodą prób i błędów. Ciekawe, że w stosunku do ludzi nie poczyniono jeszcze takich ustaleń.

Jeszcze raz powtórzę: Czy wiesz, że przeliczając na człowieka, u owczarka niemieckiego o masie ciała ok. 32 kg, dzienna produkcja wynosi ok. 25 gramów (25000 mg) witaminy C?

Badania Amerykańskiego Narodowego Instytutu Onkologicznego wykazały, że dzienna dawka 5 gram witaminy C zwiększa produkcję limfocytów w organizmie, a dawka w granicach 10 g jest jeszcze skuteczniejsza. Witamina C wykazuje zbawienny wpływ na naszych małych sojuszników - limfocyty T. W odniesieniu do układu immunologicznego witamina C wspiera funkcjonowanie gruczołów nadnerczy w okresach natężonego wysiłku, stymuluje produkcję własnego interferonu niezwykle pomocnego podczas leczenia w chorobach nowotworowych, wzmacnia działanie przeciwwirusowe, przeciwgrzybiczne i przeciwbakteryjne białych krwinek. Niedobór witaminy C powoduje spadek liczby limfocytów T, na których opiera się działanie układu immunologicznego.

(...)

Większość przypadków wirusa Ebola i z Marburga, ptasiej grypy, i gorączki zachodniego Nilu jak wszystkich ostrych i zakażeń mogą być leczone lub zaleczone wielokrotnymi dawkami askorbinianu sodu (witamina C aplikowana dożylnie). Dzieje się tak, ponieważ wszystkie te choroby powodują objawy i zabijają z powodu ogromnej ilości wolnych rodników. Witamina C (akorbinian) jako silny antyoksydant oczyszcza komórki z wolnych rodników, działając poprzez dostarczanie elektronów neutralizujących duże ilości wolnych rodników powodujących te choroby. Mówiąc wprost, wszystkie te informacje muszą być chowane w tajemnicy czy też są specjalnie nie rozpowszechniane przed opinią publiczną, ponieważ mogłoby się stać oczywistym dla każdej myślącej osoby, że skoro witamina C może leczyć Ebolę, Marburg, gorączkę zachodniego Nilu i ptasią grypę, to co chorób przypadku innych chorób zakaźnych i stanów zapalnych? A straciłby na tym przede wszystkim przemysł farmaceutyczny i ludzie z nim związani. Przemysł farmaceutyczny ściśle współpracuje z przemysłem naftowym i chemicznym.

Jeżeli każdy wiedziałby jak używać dużych dawek witaminy C - askorbinianu doustnie i dożylnie, byłoby to finansową katastrofą dla przemysłu farmaceutycznego.

Zasadniczym pytaniem jest, czy sekret witaminy C może być zachowany w tajemnicy teraz, kiedy Internet wykrzykuje prawdę cały czas. Telewizja, radio, magazyny, medyczne czasopisma, lekarze, farmaceuci, prawnicy, politycy, wydawcy naukowi mogą się na to zgodzić, będąc tym w ogromnym stopniu finansowo zainteresowani, ale Internet nie. Ten sekret witaminy C kosztuje tryliony dolarów i miliony istnień przez lata. A za to płacimy MY podatnicy do kieszeni PANÓW Z PRZEMYSŁU FARMACEUTYCZNEGO.

O LECZENIU RÓWNIEŻ GRYPY

W latach 30-tych ubiegłego stulecia dr med. Frederik Klenner z uznaniem komentował lecznicze działanie witaminy C. O tym, że może zahamować rozwój chorób szczególnie wirusowych stanów zakaźnych u dzieci w przeciągu minut lub godzin od podania uderzeniowej dawki witaminy, przekonał się eksperymentując na własnej rodzinie. Jako jeden z pierwszych zauważył i opisał zjawisko spadku witaminy C we krwi osób cierpiących na choroby zakaźne. Ostrość niedoboru zależała od długości trwania choroby i nasilenia objawów. Wydawało mu się jasne, że wiele tego rodzaju przypadków jest bezpośrednim następstwem poważnego braku witaminy w C w organizmie, graniczącego z niedoborem powodującym szkorbut.

Witamina C jest niezbędnym budulcem substancji międzykomórkowej, tworzącej wiązania włoskowatych naczyń krwionośnych. Łącza te mogą ulec osłabieniu, w wyniku, czego bakterie lub wirusy mogą przenikać do mózgu. Gdy stężenie witaminy C we krwi spada do poziomu 1 mg na litr, włoskowate naczynia krwionośne stają się szczególnie łamliwe. Dopiero 6 g witaminy C (najlepiej z bioflawonoidami) dziennie podawane na początku infekcji przeziębienia (dawka uderzeniowa do jedzenia) i 1 g (do jedzenia) w ciągu kolejnych dni utrzymywało fagocytozę na odpowiednim poziomie. Witamina C z bioflawonoidami powinna być zażywana w trakcie posiłków!!! choćby dlatego, że w PRZYRODZIE występuje tylko (!) w tym co nazywamy naszym jedzeniem.

Dygresja: Nie widziałem, ani nie słyszałem nigdy, aby tabletki, kapsułki, proszki czy ampułki wyrastały na drzewach, krzewach czy na czymkolwiek innym gdziekolwiek w NATURZE. Zażywający witaminę C odczuli zauważalna ulgę i zmniejszenie nasilania objawów. Niezwykle interesujący jest też fakt, że u pacjentów rozpoczynających kurację 6 g od razu pierwszego dnia choroby bardzo rzadko pojawiały się komplikacje w postaci wtórnych infekcji bakteryjnych. Podczas przeziębienia dr Clark (biochemik) poleca dla osób dorosłych podanie dawki uderzeniowej 6 do 10 gram witaminy C dla wspomożenia neutralizacji mykotoksyn. Zdaniem dr Clark, leukocyty nadal potrzebować będą ok. 5 godzin, aby odzyskać zdolności obronne. Chorym na infekcje wirusowe często podaje się profilaktycznie antybiotyki przeciw wtórnym infekcjom bakteryjnym, co znacznie osłabia ich własny układ obronny i również wymaga dodatkowego podania witaminy C oraz antyoksydantów. Dawka 250 mg witaminy C dziennie nie wystarcza, by podnieść stężenie witaminy C do poziomu zapewniającego właściwy przebieg fagocytozy.

W 1977 roku doktor J. Asfora przeprowadził jedno z najdoskonalszych do tej pory badań nad leczniczymi właściwościami witaminy C. W eksperymencie uczestniczyło stu trzydziestu trzech studentów medycyny, lekarzy i pacjentów miejscowego ośrodka zdrowia, którym podawano tysiąc miligramów witaminy C (porównywalne dawki do np. dwie tabletki C PLUS trzy razy dziennie lub 2 x po 1 tabl. C 500), albo placebo. Niektórzy rozpoczęli kurację już pierwszego dnia przeziębienia, a inni drugiego, jeszcze inni trzeciego. Zażywający witaminę C odczuli zauważalną ulgę w nasileniu objawów. Niezwykle interesujące jest też fakt, ze u pacjentów rozpoczynających kurację od razu pierwszego dnia choroby bardzo rzadko pojawiały się komplikację w postaci wtórnych infekcji bakteryjnych. Inaczej, niż u pacjentów nie biorących witamin lub rozpoczynających kurację drugiego lub trzeciego dnia choroby. Wśród pacjentów rozpoczynających kurację witaminą C pierwszego dnia choroby, tylko w trzynastu procentach przypadków zanotowano wtórne infekcję bakteryjne. W grupie pacjentów rozpoczynających kurację drugiego dnia ofiarą powikłań padło dwadzieścia procent badanych, analogiczny wynik wyniósł czterdzieści siedem procent w grupie rozpoczynających kurację trzeciego dnia. Wśród chorych zażywających placebo powikłania w postaci wtórnych infekcji bakteryjnych pojawiły się w trzydziestu dziewięciu procentach przypadków. Witamina C wpływa też bezpośrednio na przeciwciała, czyli białka utworzone w białych krwinkach typu B, których zadanie polega na rozpoznawaniu i niszczeniu określonych bakterii. U zdrowych studentów, którzy otrzymywali profilaktycznie dawkę 1 grama witaminy C przez okres 75 dni stwierdzono po zakończeniu podawania witaminy C znaczny wzrost liczby przeciwciał niezbędnych do walki z bakteriami i wirusami.

W piśmie Journal of the American Medical Association sprawozdanie z badań potwierdzających wartość witaminy C w leczeniu schorzeń dziecięcych. Dziewięcioro dzieci chorych na koklusz leczono podając witaminę C. Dawka wynosiła początkowo 500 mg dziennie, zmniejszano ją stopniowo o sto miligramów dziennie aż do osiągnięcia dawki stu miligramów, którą utrzymywano aż do wyzdrowienia dziecka. Pacjenci otrzymujący witaminę C zdrowieli w ciągu piętnastu do dwudziestu pięciu dni, a dzieci otrzymujące szczepionkę zdrowiały po przeciętnie trzydziestu czterech dniach. Imponująco przedstawia się jeden aspekt tej kuracji: w przypadkach, gdy podawanie witaminy rozpoczęto w fazie kataralnej choroby, "udało się całkowicie uniknąć fazy spazmodycznej (wykrztuśnej)".

Witamina C łączy się z wirusem, bakterią lub substancją chemiczną, tworząc nowy związek, który musi zostać utleniony przez dalsze ilości witaminy C.

(...)
W odniesieniu do układu immunologicznego witamina C wspiera funkcjonowanie gruczołów nadnerczy natężonego wysiłku, stymuluje produkcję interferonu, tym samym wzmacnia działanie przeciwwirusowe i przeciwbakteryjne białych krwinek. Niedobór witaminy C powoduje spadek liczby limfocytów T, na których opiera się działanie układu immunologicznego. A przecież tworzą one pierwszą linię obrony w walce z wirusami i bakteriami atakującymi nasz organizm. Witamina C działa stymulująco na układ odpornościowy, powodując wzrost poziomu silnego antyoksydantu glutationu, niezbędnego dla prawidłowego działania obronności organizmu. Wysoki poziom witaminy C w organizmie sprzyja tworzeniu maksymalnych zasobów glikogenu w wątrobie i wzmocnieniu jej czynności odtruwających. W okresie infekcji możesz bezpiecznie zwiększyć spożycie do 10 gramów dziennie. Ze zwiększeniem dawek wg dr R. Williams nie wiąże się zupełnie żadne niebezpieczeństwo toksykacji, szczególnie w przypadku krótkotrwałych kuracji. W prowadzonych badaniach nie stwierdzono żadnych zaburzeń nawet po dziennych dawkach rzędu 10 g podawanych w ciągu kilku lat. Brakuje też dowodów, które mogłyby potwierdzić związek między przyjmowaniem naturalnej witaminy C a powstawaniem kamicy układu moczowego, co może mieć miejsce w przypadku przyjmowania syntetycznej witaminy C i spożywania dużej ilości białek zwierzęcych oraz np. pasteryzowanego mleka. Aby wyeliminować to zagrożenie należy uwzględnić w diecie warzywa i owoce, przyprawy czyli jeść czy też zażywać jednocześnie bioflawonoidy, np. wyciąg z pestek grejpfruta (np. citrosept), albo jeść owoc dzikiej róży, porzeczki czarnej, głogu, chrzan, bazylię, nać z pietruszki i innych jadalnych roślin zawierających bioflawonoidy: aceroli, camucamu, amalaki . Nie potwierdziły się także obawy, że witamina C sprzyja gromadzeniu w organizmie nadmiaru ilości żelaza.

Głęboko wierzę, że witamina ta stanie w rzędzie najskuteczniejszych środków antybakteryjnych, antywirusowych i podnoszących sprawność układu odpornościowego.

I JESZCZE RAZ POWTÓRZĘ: Czy wiesz, że przeliczając na człowieka, u owczarka niemieckiego o masie ciała ok. 32 kg, dzienna produkcja wynosi ok. 25gramów (25000 mg) witaminy C?
Przepraszam może ktoś mi wytłumaczy dlaczego człowiekowi ma wystarczyć 60 miligramów dziennie?!

witaminy C - małpa w ZOO, żeby była zdrowa, musi spożyć 3000 miligramów na dzień, a pies (rasy owczarek niemiecki) żeby normalnie funkcjonował musi dziennie wyprodukować 25000miligramów w ciągu dnia. Chyba, chyba ktoś nas robi w... konia z tą witaminą C.

POWTÓRZMY: człowiek 60 mg, małpa 3000mg, a pies 25000mg.

(…)

POZDRAWIAM
lek. med. GRZEGORZ GOŁĘBIEWSKI

* * * * * * * * *
Ważne!
Opisane zalety dotyczą wyłącznie naturalnej witaminy C, nie odnoszą się do produktu syntetycznego.

* * * * *
Kwas askorbinowy występuje w dwóch formach określanych literami L i D. Tylko forma lewoskrętna - L - kwasu askorbinowego wykazuje 100% biologicznej aktywności witaminowej i może być przyswajana przez organizm i wykorzystywana przez skórę.

(ai: syntetyczna witamina C ma postać D i L, w naturze: wyłącznie L)

Nazwa kwas askorbinowy pochodzi od łacińskich słów tłumaczonych jako "bez szkorbutu". Szkorbut (skorbutus) - to choroba dziąseł wynikająca z braku witaminy C w organizmie. W dawnych czasach była to popularna choroba wśród marynarzy, krórym podczas długich rejsów brakowało świeżych owoców i warzyw, czyli źródła witaminy C. Niedobór witaminy C w organizmie objawia się skłonnościami do krwawień, pękania naczynek krwionośnych, wybroczyn. Pogarsza się proces gojenia, dochodzi do chorób dziąseł i krwawienia, obniża się odporność immunologiczna i wydajność fizyczna oraz zwiększa się podatność na stresy.

/źródło --> http://www.biochemiaurody.com/slownik/ascorbicacid.html /


* * * * * * * * * * * * *

Gdzie kupić naturalną witaminę C? Oczywiście w sklepach zielarskich.
- "Natur C active" - mieszanka witaminy C naturalnej i syntetycznej (kwas askorbinowy - syntetyk);
Informacja z firmy Sanbios: "wyłącznie czysta naturalna jest w Aceroli, aceroli do ssania i żurawinie z acerolą, w skórce róży w proszku"

- dzieciom wygodna forma witaminki to produkt firmy "Polska róża": naturalna witamina C.
Buteleczka 260 g w cenie około 10 zł (są i większe, ale im większa butelka - tym przeliczeniowo za 100 g drożej. Dziwna polityka cenowa). Jest w płynie, bo to sok z dzikiej róży, więc łatwo to serwować milusińskim dolewając do soczków, kompotów.
Nie dodawajmy witaminy C do herbaty! Dlaczego? A to już polecam poprzedni post: "Zielona herbata, czyli...".

***  Zawartość witaminy C w 100 g:
> jabłka: 15-30 mg     > cytryny:   30-50 mg      > truskawki: 60-70 mg    > papryki czerwonej: 144 mg      > czarnej porzeczki: 183 mg    > dzikiej róży:  1800 mg (albo i więcej - zależy od odmiany)

10 roślin, które mają najwięcej witaminy C:
http://kuchnia.wp.pl/fototematy/332/1/1/one-maja-najwiecej-witaminy-c.html

środa, 1 września 2010

Zielona herbata, czyli zbawienne dla zdrowia polifenole

(na podstawie książki dra Wojciecha Urbaczki: „Szlachetne zdrowie…”)

--> W teleekspresowym skrócie o bezlitosnych wolnych rodnikach i zbawiennych antyutleniaczach…

Wolne rodniki, czyli utleniacze, w małych ilościach są również potrzebne w organizmie, dlatego też ten nawet sam je wytwarza. Do sprawnego swego funkcjonowania produkuje np. reaktywne formy tlenu. Ale problem w tym, że źródeł utleniaczy jest więcej – nasza „cywilizacja” już o to zadbała.

- Pierwsze źródło to nadmierny wysiłek fizyczny (np. sport wyczynowy - wcale zdrowy nie jest), atakujące nas choroby oraz wiele leków (np. przeciwmalaryczne).

- Drugie źródło wolnych rodników: egzogenne, czyli zewnętrzne. Należą do niego zanieczyszczenie środowiska (smog, ozon, dwutlenek azotu), promieniowanie jonizujące (słoneczne UV, promieniowanie rentgenowskie, itp.), nadużywanie leków, nieprawidłowa dieta, stres i depresja, nadużywanie alkoholu i palenie tytoniu.

- Trzecim źródłem są reakcje zainicjowane przez inne wolne rodniki.

Kluczem do długowieczności są antyoksydanty (antyutleniacze), które dostarczają elektronów będących neutralizatorami parującymi się z pojedynczymi elektronami krążącymi na ostatniej orbicie atomów wolnego rodnika. Z takim „niesparowanym elektronem” cząsteczka wolnorodnikowa szuka tylko „okazji” do nabrojenia w organizmie, np. namieszania w kodzie DNA, zmniejszenia produkcji energii, upośledzenia pracy komórek i nieprawidłowej ich regeneracji.

Do antyoksydantów zaliczamy m. in. resweratrol, czyli flavon będący „przebojem ostatnich lat” (dlatego warto pić czerwone wino-;)) oraz polifenole. Z powodu tych ostatnich, pomijając walory rytualno-degustacyjne, warto pić zieloną herbatę.

* * * Czas na cytat z książki

Dr Wojciech Urbaczka:

(…)

Jeżeli opisałem działanie resweratrolu w czerwonym winie, nie mogę pominąć milczeniem działania polifenoli z zielonej herbaty. Herbatę zarówno czarną, jak i zieloną produkuje się z jednej rośliny. Podczas produkcji czarnej herbaty poddaje się ją fermentacji, podsuszaniu, a następnie zwijaniu. Proces ten powoduje, że zawartość dobroczynnych polifenoli jest minimalna. Kiedy produkuje się zieloną herbatę, poddaje się ją lekkiej kąpieli parowej, a następnie podsuszaniu. W tym procesie zostają zachowane polifenole.

Cały sekret to PARZENIE ZIELONEJ HERBATY.

(!) Nigdy nie należy zaparzać jej wrzątkiem.

— Temperatura wody powinna wynosić maksymalnie do 80 stopni.
— Parzenie powinno trwać 3-5 minut i możemy je wykonywać kilka razy w ciągu dnia.
— Chiński rytuał nakazuje „mycie zielonej herbaty" (sicz ha), czyli po pierwszym parzeniu po 30 sekundach wodę wylewamy.
— Ważne są kolejne zaparzenia. Chińskie przysłowie mówi: „Jeśli pijesz pierwszy napar zielonej herbaty, musisz być prawdziwym nędzarzem".

Zielona herbata (a właściwie polifenole w niej zawarte):
• przeciwdziała tworzeniu się złogów w naczyniach krwionośnych,
• obniża poziom glukozy
• zmniejsza ryzyko zakrzepów
• obniża nadciśnienie
• działa przeciwzapalnie
• łagodzi ukąszenia owadów
• działa antynowotworowo i antywirusowo.

Polifenole z zielonej herbaty mają zbawienny wpływ na nasze zdrowie. Według prof. Bauera Sumpio z Yale School of Medicine azjaci, palący ogromne ilości tytoniu zdrowie zawdzięczają temu co piją - zielonej herbacie.
Liczne prace naukowe dowodzą, że wypijanie l do 1,5 litra zielonej herbaty dziennie, zawierającej olbrzymią ilość przeciwutleniaczy (polifenoli EGCG) powoduje, że:
• działają one pozytywnie na gospodarkę lipidowo-cukrową
• zapobiegają zlepianiu się płytek krwi
• zapobiegają wzrostowi wielu nowotworów
• poprawiają funkcjonowanie przewodu pokarmowego
• poprawiają prace nerek, wątroby i trzustki
• chronią skórę i oczy.

W ostatnich latach uzyskano znakomite wyniki stosując zieloną herbatę również w leczeniu zapalenia stawów, alergii, nadciśnienia, cukrzycy i miażdżycy.
W chorobach układu sercowo-naczyniowego, zielona herbata chroni przed zawałem serca, skrzepami, chorobą wieńcową, pobudza czynność serca i krążenia oraz hamuje wchłanianie cholesterolu. Badania holenderskie potwierdziły, że u osób pijących zieloną herbatę spada znacznie ryzyko zawału serca.
W Kalifornii podczas badań dowiedziono, że picie zielonej herbaty powoduje zmniejszenie uszkodzenia naczyń wieńcowych i naczyń mózgowych o ponad 70 %, działa pobudzająco i odprężająco, łatwiej się skoncentrować, nauczyć tekstu na pamięć (idealny napój dla osób aktywnych umysłowo).

Okazało się także, że napar zielonej herbaty zapobiega powstawaniu 61 schorzeń, a 21 potrafi wyleczyć!
Badania prowadzone w Centrum Badań nad Rakiem w Heidelbergu i Instytucie Biologii Farmaceutycznej we Freiburgu wykazały, że polifenole z zielonej herbaty:
• zmniejszają ryzyko zachorowań na raka
• zapobiegają zwężaniu naczyń krwionośnych
• chronią przed zawałem serca
• stymulują krążenie
• obniżają poziom cholesterolu
• wzmacniają zęby i zapobiegają próchnicy
• regulują procesy trawienne.

Ostatnie badania donoszą, że picie zielonej herbaty może pomóc w walce z wirusem HIV. Odkryto bowiem, że jeden z polifenoli galusanian epigalusokatechiny (EGCG), wyprzedza wirusy i kiedy jego cząsteczki połączą się z białkami CD4, dla patogenow nie ma już po prostu „miejsca". Profesor Mikę Williamson z University of Sheffield twierdzi, że picie zielonej herbaty może zmniejszyć szansę zakażenia wirusem HIV oraz znacznie spowolnić jego namnażanie.

Badania prowadzone przez 11 lat w Yoshimi w Japoni (1986 - 1997) udowodniły, że picie około 10 filiżanek zielonej herbaty dziennie przedłuża o 1/3 życie (dane z bazy naukowej National Librery of Medicine). Rodzi się jeszcze pytanie:

Czy zieloną herbatę można przedawkować? Prof. Chung Yang z Uniwersytetu Stanowego New Jersey po licznych badaniach dotyczących polifenoli z zielonej herbaty twierdzi, że wypicie 10 filiżanek naparu dziennie pomoże naszemu zdrowiu, a nie zaszkodzi. Jeżeli natomiast swoją dietę wspomagamy suplementami zawierającymi tylko izolowane polifenole, których dawka czasami przekracza 50 razy zawartość polifenoli w filiżance naparu, możemy sobie zaszkodzić! Taka bowiem ilość polifenoli może uszkadzać naszą wątrobę i nerki. Profesor Yang powoływał się na eksperymenty, w których laboratoryjne szczury i psy umierały wskutek uszkodzenia wątroby i niewydolności nerek po podaniu dużych dawek izolowanych polifenoli z zielonej herbaty. Odnotowano także u ludzi przypadki zatrucia i niewydolności nerek i wątroby po przedawkowaniu suplementów z dużą ilością polifenoli. Objawy mijały po odstawieniu zażywania preparatów i wracały po ponownym wprowadzeniu suplementacji. Pamiętajmy więc - nie przesadzajmy! I jeszcze jedna ważna uwaga

NIE PIJCIE HERBATY Z CYTRYNĄ (ani czarnej, ani zielonej)

Reakcje, jakie „w takim napoju" zachodzą, powodują wydzielanie szkodliwych związków aluminium i kadmu, doprowadzając do tworzenia trudno usuwalnych z naszego organizmu substancji toksycznych

Samo aluminium (czyli glin) zawarte w liściach herbaty nic nam nie zrobi złego, ale kiedy połączy się w tym napoju z kwasem cytrynowym i powstanie cytrynian glinu, związek ten zacznie wchłaniać się do waszego ustroju i was zatruwać. Pomyślcie, ile wypijacie herbaty z cytryną dziennie, tygodniowo... w ciągu roku?

Polecam natomiast picie czystej wody z cytryną. Taki napój (mimo, że kwaśny) wpływa zbawiennie na naszą równowagę kwasowo-zasadową, działa zasadotwórczo, czyli odkwasza komórki naszego organizmu.

(…)
* * * koniec cytatu

Tytułem poszerzenia tematu polecam 6. filmik o Medycynie Komórkowej (archiwum bloga).